wtorek, 19 lipca 2011

Au-pair in America



Żadna lektura i inteligentne rozumowanie nie zastąpi bezpośredniego doświadczenia.



Obiecałam, że wrócę wspomnieniami do mojego rocznego pobytu w USA w ramach międzynarodowej wymiany kulturalnej, znanej pod nazwą "au-pair".
Cokolwiek napiszę, jedno jest pewne -

to był najwspanialszy rok w moim życiu!!!

Droga do Ameryki była długa i wymagająca, ale było warto.

Wymyśliłam sobie, że chcę być pilotem wycieczek zagranicznych i okazało się, że potrzebuję potwierdzonej znajomości języka obcego. Matura nie była żadnym potwierdzeniem... Musiał być egzamin państwowy, albo studia filologiczne. Pomyślałam o egzaminie państwowym. Przejrzałam test na FCE i opadła mi szczęka... Matura to było o wiele za mało... Kursy do FCE bandycko drogie, sam egzamin również...
Sytuacja wyglądała beznadziejnie...
Do momentu, kiedy zobaczyłam ulotkę biura organizującego wyjazdy dziewczyn w różne miejsca w Europie + do USA jako au-pair. Od razu wiedziałam, że to jest rozwiązanie, na jakie mnie stać.

Pojechałam do Krakowa (bo tam było biuro) i oznajmiłam, że chcę pojechać do Anglii. Niestety, wtedy jeszcze Anglia nie chciała mieć z nami nic wspólnego, więc do wyboru miałam Holandię, albo USA.
"Holandia? - myślałam - to tak, jakby się uczyć polskiego na Śląsku, albo na Kaszubach!"
USA wydawało mi się upiornie daleko, ale nie miałam wyboru.
Dostałam całą stertę papierów do wypełnienia, nakaz napisania listu to potencjalnej rodziny goszczącej (Host Family) oraz termin kolejnej wizyty w Krakowie.
No i zeszła lawina autentycznej przygody! :)

Trafiłam do Hamden w stanie Connecticut, 10 minut od New Haven z Uniwersytetem Yale, gdzie miałam szczęście chodzić na kurs języka w semestrze jesiennym :)


http://www.city-data.com/city/Hamden-Connecticut.html


Cdn.

3 komentarze:

  1. Podziwiam, trzeba dużo determinacji i odwagi na taką podróż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej
    Nie znałam tego rozwiązania au-pair, świetnie że udało Ci się trafić na tego rodzaju ofertę, spełnianie marzeń jest bardzo ważne :) Tak sobie myślę, że teraz tego rodzaju wyjazd wcale nie musi być wiele łatwiejszy, prawda? Wciąż są wizy i cała masa utrudnień ( no i kasa, kasa, kasa). Adres mapki mogłabyś podlinkować, byłoby łatwiej poczytać więcej o Hemden (nie każdy jest biegły w te klocki ;)).
    pzdr
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, Big Agness!
    Sukcesywnie będę opisywać jak to wszystko wyglądało i dodawać nowe fakty i informacje.
    Na życzenie - w kolejnym wpisie dodaję więcej linków :)))
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń