niedziela, 19 grudnia 2010

Nasze misie i ich historia

Dawno temu wyruszyłam na podbój USA, jako au-pair. O byciu au-pair napiszę przy innej okazji, bo warto; dziś tylko rzucam hasło, bo jest ono istotne z punktu widzenia szycia misiów, które zaraz zobaczycie na blogu.


Ponieważ było to dawno temu, w Polsce takich misiów nie było, w każdym razie nie tu, gdzie mieszkałam.
Pewnego dnia moi polscy znajomi zabrali mnie w miejsce, którego nazwy nie pamiętam, przy okazji podziwiania dorocznych zbiorów. Mieliśmy podziwiać dynie ;) i inne dary ziemi.
Tymczasem na miejscu, oprócz pola wyłożonego dyniami (cudo!!!) i strachami na wróble (do złudzenia przypominającymi rolników :)), stała ogromna stodoła - niestodoła, pełna fantastycznych pomysłów na prezenty.

Misie, które ujrzałam po wejściu do niej, urzekły mnie do tego stopnia, że nie pamiętam co jeszcze tam było.
Stałam i patrzyłam, jak urzeczona :)
W efekcie dostałam jednego takiego micholka pod choinkę. Nazywał się Fluffy. 

Wtedy zamarzyłam, by samej robić takie misie. Kupiłam nawet książkę o tym, jak się szyje misie, ale to, co zobaczyłam w środku, a co należało zgromadzić zanim przystąpi się do szycia, skutecznie mnie zniechęciło na ładnych parę lat.

Ale pomysł mocno wrósł w moją wyobraźnię i co jakiś czas powracał.

W końcu postanowiłam namówić moją Siostrę do wspólnego przedsięwzięcia.
Długo się wahała, ale w końcu postanowiła spróbować.
Zaczęłyśmy poszukiwać akcesoriów, materiału, maszyny itd.
W Polsce to dość trudne :), ale nie poddałyśmy się.

W efekcie powstają coraz to nowe misie, które zaczynają znajdować nowych właścicieli.
Widać - podobają się również innym :)

Zapraszamy do oglądania naszej misiowej  galerii i wyrażania własnego zdania na ich temat.
Może macie jakieś sugestie, co zrobic, by były piękniejsze i bardziej kochane?
Śmiało, weźmiemy pod uwagę Wasze rady i propozycje :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz